środa, 10 marca 2010

Babia Góra


Irlandia. Wizja Irlandii ukazała się przed moimi oczyma tak szybko jak tylko ujrzałam widok rozciągający się ze zbocza Babiej tego wieczora. Dwójka ludzi nad urwiskiem… zieleń… przygaszona zieleń, stłumiona mgłą otaczającą góry, otaczającą nas i tych dwojga. Wraz z nadchodzącą nocą płyniemy szlakiem kamieniami usłanym… Babia Góra... Kamień… skała… najprostsza spośród znanych mi dróg… Białe, śnieżnobiałe chmury jak morze wzburzone wkradały się w najciemniejsze zakamarki dolin, dolin, które rozchylały swoje ramiona i zapraszały turystę do siebie. Gdzieś na dole migoczą światła serc. Coraz mniej jakby… Atmosfera niespokojna, ale bezpieczna. I ciepła. Niosąca zadumę, pokorę.
Niewyraźne zarysy górskich szczytów chylą czoła wiatrowi… Tam, w oddali, oczyma wyobraźni widzę Katedry Tatrzańskie, widzę Granaty Dostojne i Staw Smreczyński… Głos z oddali „spójrz za siebie”. Odwracam się. To, czego nie można doznać „na dole” doświadczam tu, w górach pięknych i niezmiennych. Babia Góra - Beskidzka Dama patrzy na mnie okiem groźnym i majestatycznym. Stoję z Nią twarzą w twarz. Widzę Mądrość. Widzę zaklętą w skałach mądrość stuleci, mądrość tych, którzy wczoraj tu byli, którzy wiek temu tu byli. Gdzie dziś są?…. Nie wiem. Nie wiem gdzie oni są… Z duszą piękną i szaloną wędrują do domów swoich. A ja? Stoję i patrzę na Nią. Co robię tutaj? Po co tu jestem? Dlaczego?... Głucha cisza mnie otula… boję się. Słyszę głosy… co za szczęście – nie jestem tu sama...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz