wtorek, 16 marca 2010

Rusinowa Polana


„Najstarsi Górale nie pamiętają takiego śniegu w sierpniu” – powiedział do mnie konduktor w pociągu, który wiózł mnie do Zakopanego. Już wtedy wiedziałam, że ten rok jest inny, wyjątkowy…

Tego dnia pierwszy raz zakosztowałam bundza. Do dziś pamiętam wspaniały zapach unoszący się z bacówki na Rusinowej Polanie i czuję smak tego sera. Tego dnia pierwszy raz ujrzałam tą polanę i wiedziałam, że będzie dla mnie ważna, jedna, niepowtarzalna i wyjątkowa… Rusinowa to jakby kwintesencja doskonałości Tatr… to nieprzeciętne widoki, wrażenia i emocje, które kładą się cichutko na dnie serca i koją…

Tego samego dnia Wojtek pierwszy raz zdobył Rysy. Do dziś pamięta widok morza gór ze szczytu… i pamięta akcję ratunkową i twarz turysty czekającego na pomoc ze śmigłowca… i miłą parę z Gdańska, z którymi wędrował na szczyt…. Tego się nie zapomina…

Do dziś pamiętamy wspaniałą szarlotkę i pierwszą wspólną górską kolację. Ba! Tatrzańską schroniskową kolację, w naszej niepowtarzalnej Roztoce, która otwarła przed nami nowe wspólne życie… życie z duszą górską i szaloną, duszą wiatrem pachnącą, duszą, która kamienia górskiego szuka, głosu ptaków szuka, kropli strumienia górskiego… smaku wolności i zieleni… głuchej ciszy…
Roztoka to nie takie zwykłe miejsce, to miejsce, w którym góry są bardziej górskie, drewno bardziej drewniane a jajecznica najlepsza na świecie.
No i ta pani, niezwykła pani z okienka do dziś pozostaje dla nas tajemnicą, jej kowbojski kapelusz i groźne spojrzenie coś w sobie kryły…

1 komentarz:

  1. Z zaciekawieniem przeczytałam kilka Twoich relacji :) Zapraszam do mnie: http://gorskimszlakiem.blogspot.com/

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń